Barbecie potomstwo już udaje, że widzi świat. Rozwarte powieki to kolejny zmysł, którego nauka wykorzystywania się rozpoczęła. Pierwsze rozejrzały się po świecie dziewczęta, dobę później chłopaki. Za to niezależnie od płci rozpoczęto ćwiczenia z nauki chodzenia. Ćwiczenia mają charakter masowy kiedy w pobliżu pojawi się Beli. To jej zapach działa lepiej niż najlepsze dopalacze. Szczeniaki mrowią się przy wejściu do kojca a ostatnio opanowały nawet sztukę zbiorowego wychodzenia (raczej wypadania) na przeciw swojej mamie. Choć wszystkie przekroczyły już 1 kg wagi to upadki nie są groźne.
W tym okresie dają się już zauważyć pewne predyspozycje osobnicze szczeniąt. Widać już kto ma czulszy węch lub większe poczucie głodu bo pierwszy zwęszy zapach Beli. Da się zauważyć kto lubi być pieszczony i nigdy mu się to nie nudzi. Widać kto lubi ponarzekać, kto zwyczajnie jest gadułą a kto milczkiem. Są też dociekliwi, którzy wszystko po kilka razy sprawdzają.
Maluchy zaczynają również niestety załatwiać się bez pomocy Beli lub Calli. Co to oznacza? Częściej trzeba zmieniać i prać posłanie. Zaczynamy stosować podkłady, nawet cieszą się powodzeniem ale niestety nie wszyscy zdążają na nie na czas. Nie zrażamy się jednak i trenujemy – amunicji nie brakuje. Beli dostarcza jej wystarczająco dużo – nie wierzyłem, że to będzie możliwe – ona zjada 6,5 raza więcej niż przed ciążą. Widać to również po niej … robi się jakaś większa. No ale szczenięta nie jadły jeszcze nic poza jej mlekiem – zdrowym! mlekiem. Od jutra już jednak rozpoczniemy naukę jedzenia z miski i spróbujemy jak smakuje mleko z fabryki. Będziemy szybko starali się urozmaicać i wzbogacać dietę (karma i wołowe serca już czekają). Tylko tak odciążymy naszą kochaną Beli. Zasługuje już na odpoczynek. Karmienie na każde żądanie to straszna fucha.